TO, CO NAS DZIELI, CZYLI PRZYJAŹŃ PRZETRWA WSZYSTKO - RECENZJA #80

21:03



Tytuł oryginalny:
The Space Between Us
Autor:
Anna McPartlin
Data wydania: 14 czerwca 2017
Wydawnictwo: Harper Collins
Liczba stron: 414

PIERWSZE ZDANIE:



OPIS:

Lily Brennan i Eve Hayes były nierozłączne: dorastały razem i były najlepszymi przyjaciółkami. Tam, gdzie była Lily, była i Eve, a tam, gdzie pojawiała się Eve, nie brakowało Lily. Jednak kiedy dziewczyny miały osiemnaście lat, podczas lata wydarzyło się coś, co rozdzieliło je na całe życie. Spotykają się dopiero dwadzieścia lat później dzięki zupełnemu przypadkowi, kiedy Eve ulega wypadkowi i trafia do szpitala, gdzie Lily pracuje jako pielęgniarka. To spotkanie daje im szansę na odbudowanie przyjaźni i odkrycie sekretów i tajemnic, które podzieliły je wiele lat wcześniej.

To, co nas dzieli to wzruszająca powieść o przyjaźni i miłości oraz o błędach, które warto naprawiać nawet po latach.



OPINIA:
Po powieść Anny McPartlin sięgnęłam w zasadzie bez jakiejkolwiek wiedzy o fabule książki lub autorce. Kojarzyłam ją tylko ze wspominek o innej powieści – Ostatnie dni królika – o której swego czasu słyszałam naprawdę dużo pozytywów. W końcu stwierdziłam, że warto spróbować czegoś nowego i zdecydowałam się sięgnąć po To, co nas dzieli.

Już od samego początku wiedziałam, że zabrałam się za powieść McPartlin w złym momencie. Tak się złożyło, że książką, którą czytałam bezpośrednio przed Tym, co nas dzieli, było Światło, które utraciliśmy Jill Santopolo. Była to książka tak świetna, że każda inna z podobnego gatunku, jaką czytałabym po niej, wypadałaby blado, tak więc nawet najlepsza powieść McPartlin nieuchronnie byłaby skazana na taki los. Druga sprawa to podobieństwa tych dwóch historii. Jeśli też macie obie książki za tobą, to prawdopodobnie będziecie wiedzieli, co mam na myśli, a może nawet też zwróciliście zwróciliście na to uwagę. Otóż w obu powieściach, Santopolo i McPartlin, pojawiły się podobne wątki, które często mieszały mi się w głowie.



Jestem pewna, że był to całkowity przypadek, ponieważ książki naprawdę się różnią, jednak kilka elementów się ze sobą pokrywało. W obu powieściach główną bohaterką była kobieta, imiona postaci były do siebie dziwnie podobne (Deklan – Darren), pojawił się wątek wyjazdu jednego z bohaterów w miejsce, w którym toczy się wojna (były to kolejno Bliski Wschód oraz Afganistan). Jeszcze nie pozbyłam się z głowy poprzedniej historii Lucy i Gabe’a, którą czytałam, a już moje myśli zajęło coś, co w niektórych momentach było dziwnie znajome. Możecie się domyślić, że z tego powodu w moim umyśle zapanował niemały mętlik i nie potrafiłam odpowiednio wczuć się w historię Lily i Eve.

Odchodząc już od tematu niefortunnego czasu, w jakim sięgnęłam po To, co nas dzieli, i pomijając trudności z wczuciem się w powieść, nie mogę powiedzieć o tej książce złego słowa. Była to słodko-gorzka opowieść o paczce przyjaciół, którą połączył jeden nieszczęśliwy wypadek, zbliżając ich do siebie ponownie po dwudziestu latach. Ten opis zapowiada poruszającą, miejscami humorystyczną historię i faktycznie taka ona jest.



Zawsze cieszę się, kiedy mogę przeczytać historię grupy przyjaciół, a jeśli tym samym opowiada ona o ich losach w dorosłym życiu, to jestem zachwycona. Przy takich powieściach najłatwiej jest mi się zrelaksować, a dodatkowo napełniają mnie one nadzieją na nieskończone przygody i dobre życie w przyszłości – niekoniecznie za dwa, trzy lata, ale za dziesięć, piętnaście lub dwadzieścia. Krótko mówiąc, pokazują mi one, że życie nie kończy się wtedy, kiedy pierwszą cyfrą wieku staje się dwójka czy trójka. Powieść McPartlin doskonale obrazuje to, jak zaskakujący i nieprzewidywalny może być los, nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

To, co nas dzieli zawiera jeszcze jedno najważniejsze przesłanie. Życie Lily pod pewnymi względami potoczyło się fatalnie. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak zdołała przetrwać tak wiele lat u boku takiego człowieka jak Declan. W pewnym momencie Lily zaczyna mocniej zastanawiać się nad tym, jak wygląda jej codzienność oraz coraz częściej zadaje sobie pytanie, które jest zarazem myślą przewodnią tej książki:

Gdybym wiedziała, że wkrótce mam opuścić tę planetę, czy zrobiłabym wszystko inaczej?

Lily przekonuje się, że zawsze mamy prawo pragnąć dobrego życia i powinniśmy wykorzystać każdy z danych nam dni, tak jakby był on tym ostatnim.



Z biegiem czasu coraz bardziej wkręcałam się w tą powieść. Nie było tu może nie wiadomo jakich fajerwerków, wybuchów i szalonej miłości, ale stopniowo zaczynałam darzyć tę książkę coraz większą sympatią. Bardzo przyczynili się do tego bohaterowie, którzy byli dobrze wykreowani i wyjątkowo interesujący. Nagroda dla najlepszej postaci trafiłaby jednak bezkonkurencyjnie do Eve Hayes, która swoją ekscentrycznością, bezpośredniością i zabójczą szczerością zmiotła ze sceny resztę aktorów. Eve to twardo stąpająca po ziemi babka, która nie da sobie w kaszę dmuchać!

PODSUMOWANIE:

To, co nas dzieli okazało się wartościową, przyjemną opowieścią, której można bez trudu poświęcić dwa/trzy letnie wieczory. Znajdziemy tu wyjątkowy wątek przyjaźni i walki o własne szczęście, który tych bardziej wrażliwych czytelników mógłby narazić na mnóstwo wylanych łez. Ja jednak sięgnęłam po tę powieść w złym momencie, kiedy moją głowę zaprzątała jeszcze inna znakomita historia z poprzednio przeczytanej książki, więc nie potrafiłam całkowicie dać się porwać Annie McPatlin. Mimo wszystko polecam Wam tę książkę – idealna opowieść na lato!



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Harper Collins :)


_________________________
Zapraszam także na:

FACEBOOK: Books of Souls
INSTAGRAM: books.of.souls

You Might Also Like

0 komentarze

MÓJ INSTAGRAM

MÓJ FACEBOOK

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *