156. TWIERDZA KIMERYDU, CZYLI NOWA ODSŁONA FANTASTYKI Z WĄTKIEM LGBT
15:08
Tytuł: Twierdza Kimerydu
Autor: Magdalena Pioruńska
Data premiery: marzec 2017
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 443
Autor: Magdalena Pioruńska
Data premiery: marzec 2017
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 443
PIERWSZE ZDANIE:
OPIS:
Kiedy konferencja asymilacyjna w Mieście Krokodyli, której
przewodniczy antropolog Anna Guiteerez, zostaje niespodziewanie krwawo
stłumiona, konflikt między Miastem Krokodyli a Twierdzą Kimerydu zaczyna
narastać. Annie udaje się uciec z samego centrum zamieszek i z pomocą Tyrsa
Molliny, pół człowieka, pół raptora, trafia do rezydencji burmistrza Twierdzy. Choć
nikt nie zna prawdziwego powodu przybycia pani profesor do Twierdzy Kimerydu,
fakt ten staje się nieważny w obliczu niedawnej rzezi i wiszącej w powietrzu rewolucji.
Na jaw wychodzą fakty, które sprawiają, że żadne z miast Afryki Południowej nie
będzie mogło dłużej pozostawać obojętne wobec krzywdzących wpływów Europy oraz
hegemonii cesarza.
Jeśli mnie znacie (lub jeśli odwiedzacie od czasu do czasu mojego
bloga) z pewnością zauważacie, że niezwykle rzadko zdarza mi się czytać i
recenzować polską literaturę. Wynika to z faktu, że wciąż mam gdzieś z tyłu głowy
przekonanie, że polskie książki to „te gorsze” w zestawieniu z zagranicznymi.
Oczywiście jest to straszliwe uproszczenie, ponieważ w literaturze każdego
narodu, jaki weźmiemy pod uwagę, znajdą się zarówno arcydzieła, jak i utwory,
których mierną jakość lepiej przemilczeć. Nie zmienia to jednak faktu, że często
coś mnie odrzuca na samą myśl o książkach polskich pisarzy. Zachęcona
pozytywnymi opiniami postanowiłam jednak sięgnąć po Twierdzę Kimerydu Magdaleny Pioruńskiej, mając nadzieję, że ta
powieść zmieni moje zdanie na temat rodzimych autorów i ich twórczości.
Zacznijmy od tego, że początkowo ciężko mi było odnaleźć się w
świecie Twierdzy Kimerydu – nie do
końca rozumiałam stosunki między Twierdzą a Miastem Krokodyli, nie wiedziałam
więc czego dotyczy cały ten spór, a do tego rozróżnienie bohaterów sprawiało mi
problem. Autorka zastosowała bowiem ciekawy, aczkolwiek kłopotliwy zabieg,
nadając wszystkim bohaterom męskim imiona na literę „T”, a wszystkim bohaterkom
imiona rozpoczynające się od „A” (z pewnymi wyjątkami). Przez długi czas
mieszały mi się one i wciąż musiałam zastanawiać się, kto jest kim. Właściwie
wszyscy poza Tyrsem i Anną momentalnie wypadali mi z głowy. Twierdza Kimerydu jest jednak książką,
która pochłania stopniowo – od początkowego zaciekawienia przez rosnącą chęć
poznania dalszych losów bohaterów aż do całkowitego oczarowania na samym końcu.
Muszę przyznać, że jest to jedna z oryginalniejszych książek,
jakie czytałam. Hybrydy ludzi z różnymi gatunkami dinozaurów raczej nie są często
spotykane, nawet w książkach, tak więc główni bohaterowie – Tyrs, Tycjan i
Tuliusz – są pod tym względem wyjątkowi. W powieści pojawia się jednak jeden
wątek, który widzi się jeszcze rzadziej, a jest nim… transpłciowość? Nie wiem,
jak precyzyjnie nazwać to, co dzieje się z jedną z postaci. Tuliusz, częściowo
z powodu pewnych zdarzeń z przeszłości, co jakiś czas zmienia swoją płeć i
osobowość, stając się Tulią. Dwie osoby zamieszkują jedno ciało, a gdy jedna z
nich przejmuje nad nim kontrolę, druga nie jest świadoma tego, co się dzieje. Na
dodatek Tuliusz w swojej męskiej postaci oraz Tycjan przejawiają
zainteresowanie sobą nawzajem, więc mamy do czynienia również z wątkiem LGBT.
To dosyć dużo kontrowersji jak na jedną powieść, prawda? Zdaję sobie sprawę, że
wiele osób może się poczuć przytłoczonych lub nawet zgorszonych tymi
dyskusyjnymi motywami, jednak dla mnie stanowiły one intrygującą odmianę od
książek, które zwykle czytam, w których takie rzeczy zwyczajnie nie mają
miejsca.
Jeśli chodzi o samych bohaterów, na początku miałam z nimi problem
– głównie z Tyrsem i Tycjanem. Czasem bardzo łatwo było ich lubić, ale czasem bywali
swoim zachowaniu prostaccy i ordynarni. Bardzo nie podobało mi się to, w jaki
sposób mówili o kobietach, wulgarnie i bez szacunku, jakby były one zdobyczami,
kolejnymi trofeami, które mogą zaliczyć i postawić na swojej półce. Gdyby
autorka nie zadbała o dokładne przedstawienie przeszłości tych postaci, nie
pozwoliła zajrzeć do ich umysłów w rozdziałach prowadzonych z ich perspektywy,
prawdopodobnie na myśl o nich czułabym tylko niechęć i odrazę. Jednak z biegiem
czasu zaczęłam się do nich przekonywać i lepiej ich rozumieć. Doceniłam
opiekuńczość Tyrsa w stosunku do jego rodziny, romantyczną duszę Tycjana i siłę
Tuliusza, dzięki której tak bardzo zmienił się w ciągu powieści. Cała ta trójka
przyjaciół, którzy bez względu na wszystko byliby gotowi oddać życie za siebie
nawzajem, była niezwykle inspirująca i mimo początkowych zgrzytów zapałałam do
nich sympatią.
Czymś, co rzuciło mi się w oczy od pierwszych stron książki, był
niesamowity styl autorki. Tutaj znów muszę porównać lektury polskie z
zagranicznymi, ponieważ pod względem stylu pisania nietrudno jest rozpoznać
autora-Polaka. Podejrzewam, że będziecie wiedzieli, co mam na myśli, gdy
powiem, że pióro rodzimych pisarzy ma w sobie bardzo specyficzne „coś”, co
sprawia, że od razu wiemy, że mamy do czynienia z Polakiem. W moim przypadku to
„coś” niestety nie zawsze było elementem mile widzianym – między innymi dlatego
książki Marty Kisiel nie przypadły mi do gustu. Jednak w Twierdzy Kimerydu nie wyczuwa się ani odrobiny „polskości” – równie
dobrze mogłaby to być książka napisana przez pisarkę amerykańską, angielską,
francuską lub innej narodowości.
Twierdza Kimerydu złapała mnie w garść najmocniej
gdzieś na 100 stron przed końcem. Zaczęłam ją pochłaniać słowo po słowie i nim się
obejrzałam, dotarłam do końca, a potem zostało mi już tylko uczucie niedosytu i
ogromna ciekawość dalszych losów bohaterów. Magdalena Pioruńska stworzyła
książkę, która przedstawiła mi polską fantastykę w zupełnie nowym świetle –
jako coś nowatorskiego i fascynującego. Jeśli tak wygląda dzisiejsza literatura
naszych rodzimych autorów, to moje uprzedzenia co do polskich książek są
całkiem bezpodstawne.
PODSUMOWANIE:
Polecam Twierdzę Kimerydu
wszystkim fanom nie do końca konwencjonalnej fantastyki, którzy mają ochotę na
powiew świeżości i garść rzadko spotykanych wątków. Jestem ogromnie ciekawa
tego, co wydarzy się w kolejnym tomie serii, który ukazać ma się już w
przyszłym roku!
★★★★★★★☆☆☆ (dobra)
Za możliwość przeczytania książki gorąco dziękuję samej autorce :)
8 komentarze
Zaciekawiłaś mnie. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, a mogłaby mi się spodobać. Jest kontrowersyjna, są wątki LGBT, więc wszystko to, co lubię. :)
OdpowiedzUsuńZainfekowana książka
W takim razie koniecznie musisz po nią sięgnąć :)
UsuńTo ciągle nie mój gatunek. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem!
UsuńJakoś nie do końca przekonuje mnie ta książka do siebie, więc w najbliższej przyszłości raczej nie mam jej w planach, ale za każdym razem jestem zachwycona tymi ilustracjami do książki *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
To prawda, są cudowne i bardzo urozmaicają lekturę :)
UsuńTytuł obił mi się o uszy, ale przeszło obok mnie bez echa. Możliwe, że w wolnej chwili sięgnę po tę powieść, ale póki co mam masę innych książek, które chcę przeczytać najpierw.
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
Usuń