135. JEDYNE WSPOMNIENIE FLORY BANKS, CZYLI WYPRAWA NA BIEGUN PÓŁNOCNY

18:31



Tytuł oryginalny:
The One Memory of Flora Banks
Autor: Emily Barr
Przekład: Ewa Pater-Podgórna
Data premiery: 27 kwietnia 2017
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 328

PIERWSZE ZDANIE:



OPIS:
Gdy Flora Banks miała dziesięć lat, w jej głowie wykryto guza, którego szczęśliwie udało się usunąć operacyjnie. Razem z guzem zniknęła jednak znaczna część jej pamięci, wobec czego dziewczyna cierpi na amnezję następczą: posiada wspomnienia sprzed choroby, ale nie jest w stanie zapamiętać niczego nowego. Osoby, obrazy i myśli siedzą w jej głowie przez kilka godzin, po czym wyparowują. Flora wypracowała sobie niezawodny system zapisywania notatek na małych karteczkach oraz na własnych rękach, który pomaga jej nie pogubić się w otaczającej ją rzeczywistości.
Pewnego dnia w życiu Flory następuje przełom: dziewczyna całuje się na plaży z chłopakiem i… wspomnienie o tym wydarzeniu pozostaje w jej głowie! Dziewczyna jest gotowa podążać za tym nowym wspomnieniem, które zaprowadzi ją w mroźne tereny norweskiego koła podbiegunowego, w które udaje się Drake. Na przekór własnym ograniczeniom, dziewczyna wyrusza w poszukiwanie chłopaka, któremu udało się poruszyć coś, co wydawało się niemożliwe do zmiany.

OPINIA:
 Z motywem utraty pamięci spotkałam się już kilka razy: pojawił się między innymi w książkowej historii Charlie i Silasa z Never Never oraz z ekranizacji Christophera Nolana pod tytułem Memento. O ile film z Guyem Pearce’em w roli głównej przypadł mi do gustu, koncepcja Never Never była niesamowicie dziurawa. Sięgając po Jedyne wspomnienie Flory Banks byłam bardzo ciekawa, jak ten motyw zostanie przedstawiony tym razem.
Warto zacząć od tego, że książka napisana jest w niezwykle specyficzny sposób, który jest ściśle związany z umysłem głównej bohaterki – w końcu to właśnie Flora prowadzi nas przez tą historię. Czytając, można odnieść wrażenie, że powieść jest podzielona na części. Składa się ona z pojedynczych obrazów przedstawiających wydarzenia z przedziału zaledwie kilku godzin, a w wielu z nich można dostrzec powtarzające się elementy takie jak przypominanie, kim jest główna bohaterka, gdzie się znajduje, co właśnie zamierzała zrobić, zanim w jej umyśle nastąpił pewnego rodzaju „reset”. Choć czytanie historii spisanej w ten sposób było miejscami frustrujące, to można było wczuć się w sytuację Flory, która musiała polegać na spisanych w biegu notatkach, aby wiedzieć, co się wokół niej dzieje.
Co do samej bohaterki, jedno jest pewne – jest ona co najmniej tak specyficzna i oryginalna, jak jej przypadłość. Mimo że książkę skończyłam czytać kilka dni temu, wciąż ciężko jest mi zdecydować, czy zdołałam Florę polubić, czy nie. Jej choroba kształtuje jej osobowość w wyjątkowy sposób, co czyni ją osobą niezwykłą i wyróżniającą się, jednak miejscami zachowanie tej bohaterki działało mi na nerwy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że całe jej roztargnienie, częsta dezorientacja i swego rodzaju nieporadność wynikają z jej dolegliwości (oraz jeszcze jednego aspektu, którego nie mogę Wam zdradzić, a który wyjawiony zostaje pod koniec powieści), ale nie mogę zignorować małej iskierki irytacji, jaka pojawia się, gdy myślę o Florze.
Powieść rozpoczyna się z przytupem: od razu dostajemy na tacy intrygującą bohaterkę, zwrot akcji w postaci nowego wspomnienia, które jej umysł wydaje się zaskakująco zapamiętywać bez problemu, oraz – no właśnie – motyw podróży, czyli coś, na co czekałam z niecierpliwością. Nieczęsto zdarza mi się czytać opowieści, w których główną rolę odgrywa podróż, wobec czego byłam nastawiona niezwykle pozytywnie do wyprawy podejmowanej przez Florę. Mogła się ona stać tym bardziej wyjątkowa, że dziewczyna wyjeżdża w klimatyczne, mroźne okolice norweskiego Svalbardu. Okazało się jednak, że podróż nie będzie w tej książce motywem wiodącym, a jedynie dodatkiem pojawiającym się gdzieś na uboczu. Nie ukrywam, że byłam tym faktem nieco rozczarowana – wątek podróży do tak fascynującego miejsca został pokonany przez wątek miłosny, który odgrywa tutaj pierwszoplanową rolę. Wprawdzie dostajemy kilka opisów wyspy: wyprawy statkiem i spotkania z niedźwiedziami polarnymi, ale… czuję, że można było wycisnąć z tego motywu znacznie więcej.
Kiedy nowe wspomnienie Flory – wspomnienie jej pocałunku na plaży z chłopakiem o imieniu Drake, który później wyjeżdża na biegun północny – na stałe zagnieżdża się w jej umyśle, dziewczyna trzyma się go jak pijany słupa i jest ono pierwszą myślą, jaka jej towarzyszy, gdy po raz kolejny „budzi się” z amnezji. Zdanie „Całowałam się z Drakiem na plaży.” pojawia się więc w książce naprawdę OGROMNĄ ilość razy. Tym bardziej dziwnym i niezrozumiałym był dla mnie fakt, że to widmo pamiętnego wydarzenia, które zaprowadziło Florę aż w najbardziej odległy zakątek Ziemi, w jednym momencie zostało przez nią zanegowane i odrzucone. Wyglądało to po prostu tak, jakby dziewczyna w jednej chwili stwierdziła, że rzecz, w którą dotychczas wierzyła ze wszystkich sił, zwyczajnie nie miała miejsca, a ona cały czas się myliła. Nie wiem, dlaczego autorka w tak bezceremonialny sposób skreśliła wątek, który ciągnęła przez prawie trzysta stron, ale było to nieco rozczarowujące.
Do zdecydowanych zalet powieści należy jej końcówka, w której dostajemy szalenie ciekawy obraz psychologiczny bohaterów. I nie mam tu na myśli tylko samej Flory, ale również jej rodziców i osób, które się o nią troszczą. Poznajemy ich motywację i sekrety, a tym samym wszystkie tajemnice, które towarzyszyły nam podczas czytania, stają się jasne. Dla mnie, jako że interesuje mnie wszystko, co związane z psychiką człowieka, było to fantastyczne zakończenie książki. Żałuję jednak, że nie od początku było tak ciekawie.

PODSUMOWANIE:
Ogólnie rzecz biorąc Jedyne wspomnienie Flory Banks jest dobrą książką dla młodzieży. Nie uznałabym jej w żadnym stopniu za wybitną, jednak czytało mi się ją na tyle przyjemnie, że nie będę wspominać jej z niechęcią. Motyw amnezji został tu wykorzystany w interesujący sposób i nie mogę zarzucić autorce, (jak to było w przypadku Never Never), że nie miała pomysłu na jego użycie. Ta powieść ma swoje wady, jak i zalety, dlatego nie jestem pewna, czy z czystym sumieniem mogę ją polecić. Jako lekka lektura dla samej rozrywki – bardzo proszę. Jako coś ambitniejszego, co będziecie mogli wspominać wiele tygodni później – niekoniecznie.

★★★★★☆☆☆☆ (niezła)


You Might Also Like

17 komentarze

  1. Mam ochotę poznać tę historię. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierzę, że jest niezła. Moje klimaty, moje gusta. Takie książki często czytam, więc sądzę, że jak wpadnie w moje ręce, to mi się spodoba. Ech, ta miłość. Dobrze się sprzedaje, dlatego często jest na 1 planie. No, chyba że ktoś pisze romanse, jak ja :D
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mnie taka romantyczka jak z koziej... no. Więc często mam problem z wątkami romantycznymi, aczkolwiek nie pogardzę DOBRYM romansem (który jednak zdarza się rzadko). Ale skoro Flora Banks to Twoje klimaty, koniecznie po nią sięgaj ;)
      Buziaki!

      Usuń
  3. Czytałam ją tuż po premierze i zbyt wiele niestety już nie pamiętam (sic!), pamiętam za to, że tak jak i Ty miałam ambiwalentny stosunek do Flory. No i zdecydowanie liczyłam na lepiej opisaną podróż, bo szalenie lubię ten motyw w powieściach.


    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie się zgadzamy :) Gdyby wątek podróży został lepiej opisany, myślę, że ocena poszybowałaby w górę, ponieważ bardzo na niego liczyłam :(

      Usuń
  4. Ja nie miałam i nie mam ochoty na tę powieść. Odkąd miała premierę jakoś tak od razu wiedziałam, że by mi się nie spodobała i sama nie wiem czemu, ale nadal tak uważam, no po prostu intuicja.

    Co do okładek to śliczna jest ta pierwsza, chyba oryginalna :)

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto słuchać takiej czytelniczej intuicji, bo sprawdza się bardzo często ;) A co do okładek, mnie bardzo podoba się nasza polska - do tego jest niesamowicie fotogeniczna. Z zagranicznych najładniejsza wydaje mi się chyba ta środkowa niemiecka - jakoś lubię takie pomieszanie czcionek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ochotę, chociaż zazwyczaj preferuję inne gatunki. Motyw utraty pamięci mnie kusi i to dosyć mocno. Zapisuję na listę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz ten motyw, polecam Ci również film Memento :)

      Usuń
  7. Motyw amnezji jest interesujący. Chętnie przeczytam te książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Ze względu na motyw jestem jej ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś chciałam ją przeczytać, ale teraz nie mam na nią ochoty. ;/
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak jak po premierze tej książki, bardzo chciałam ją przeczytać, tak z czasem niestety ta ochota słabła. W tym momencie już w ogóle nie mam na nią ochoty :( Myślę, że byłabym rozdrażniona, bo znając życie gubiłabym się w treści, no i czuję, że by mnie nudziła, bo jednak lubię jak dużo się dzieje. Dlatego ja sobie odpuszczam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i słusznie... Nie była to może najgorsza książka świata, ale przecież jest tyle lepszych, które zasługują na poświęcenie im czasu ;)

      Usuń

MÓJ INSTAGRAM

MÓJ FACEBOOK

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *