189. [przedpremierowo] ,,Teraz i na zawsze" M. Daughtry, R. Lippincott
22:15
Kyle
i Kimberly tworzyli parę doskonałą. A przynajmniej tak się wydawało. Sześć lat
związku sprawiło, że wiedzieli o sobie wszystko i posiadali masę pięknych
wspomnień, a jedynie ostatnio w ich codzienności zaczęło pojawiać się coraz
więcej kłótni i nieporozumień. Jednak niewielkie spory są przecież czymś
normalnym i zawsze można je rozwiązać, prawda?
Kiedy podczas balu maturalnego zdarza się tragiczny wypadek, Kyle nie ma już
szansy na pogodzenie się z Kim. Kolejne wydarzenia, jakie następują w jego
życiu, odbierają mu wszelką nadzieję na to, że spokojna i szczęśliwa przeszłość
może jeszcze wrócić. Wkrótce na swojej drodze spotka jednak dziewczynę, której
pojawienie się przywróci mu chęć walki. Czy Kyle będzie w stanie żyć z
poczuciem straty i pokonać nękające wspomnienia, które nie dają mu o sobie
zapomnieć?
Zdecydowałam się sięgnąć po Teraz i na zawsze pod wpływem filmu, który niedawno obejrzałam. Mam na myśli Trzy kroki od siebie – produkcję z Cole’em Sprouse i Haley Lu Richardson w rolach głównych, która powstała na podstawie książki Mikki Daughtry i Rachel Lippincott o tym samym tytule. Film ten bynajmniej mnie nie zachwycił, jednak moje odczucia po jego obejrzeniu były na tyle pozytywne, że postanowiłam dać Teraz i na zawsze szansę, chcąc poznać inną historię, która wyszła spod pióra tego duetu autorek.
W
pierwszych dwóch akapitach tej recenzji przedstawiłam Wam krótki opis książki,
który jest jednak znacznie uboższy w szczegóły niż te opisy, które możecie
zobaczyć na Internecie lub nawet na okładce powieści. Sądzę bowiem, że są one
jednym wielkim spojlerem. Wprawdzie nie zdradzają one wszystkiego, jednak to,
że przedstawiają pokrótce wydarzenia z 75% książki, jasno wskazuje, że coś jest
nie tak. Przed rozpoczęciem lektury powinniście według mnie wiedzieć tylko tyle,
że główny bohater będzie musiał zmierzyć się ze stratą.
Internetowe
opisy tej książki sugerują jeszcze jedną rzecz – rzekome podobieństwo Teraz
i na zawsze do powieści Johna Greena, Jenny Han czy Davida Levithana. Wprawdzie
nigdy nie przepadałam za twórczością Devida Levithana, jednak zarówno Jenny
Han, jak i (w szczególności) Johna Greena uwielbiam. Niewiele czasu zajęło mi
więc zauważenie, że porównanie to niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, a Teraz
i na zawsze przegrywa już na samym starcie z Papierowymi miastami czy
Szukając Alaski. Tak naprawdę Teraz i na zawsze brakowało bardzo bardzo
wiele, aby znaleźć się w tym gronie.
Chciałabym
zacząć od jednego z ważniejszych elementów każdej powieści, czyli od bohaterów.
Mamy tutaj Kyle’a – chłopaka, który w przeszłości marzył o karierze sportowej,
jednak w wyniku kontuzji musiał porzucić swoje plany; mamy Kimberly – dziewczynę
Kyle’a, stojącą na czele drużyny cheerleaderek w ich wspólnym liceum, oraz Sama
– ostatniego z trójki przyjaciół, stojącego nieco w cieniu Kyle’a i Kim. Jest
również Marley, która dołącza do grona bohaterów później. Wiemy o niej
tyle, że kocha kolor żółty i uwielbia opowiadać i tworzyć baśnie. Mimo że
autorki zadbały o to, aby każdy z bohaterów posiadał kilka charakterystycznych
dla siebie cech, w żaden sposób nie potrafiłam się z nimi związać. Wydawało mi
się, że cechy te są „narzucone” z góry, a postacie nie ożywają dzięki nim.
Był
to tylko jeden z powodów, dla których nie potrafiłam się zaangażować w tę
lekturę. Tok akcji też mi w tym nie pomagał. Najgorsza była pierwsza połowa Tu
i teraz, w której działo się tak niewiele, że mimo tragizmu sytuacji Kyle’a,
czytałam książkę raczej bezwiednie, bez żadnej refleksji. Dramat bohatera,
któremu przez długi czas nie towarzyszyło nic innego, zwyczajnie zaczął mi
powszednieć. Jego strata i żałoba, jaką przeżywał, nie wydawały mi się na tyle
realne i przejmujące, żebym mogła zadowalać się nimi przez prawie 200 stron.
Fabułę
książki desperacko ratuje nagły zwrot akcji, którego ja – uśpiona i znudzona
pierwszą połową powieści – zupełnie się nie spodziewałam. Z całą pewnością mogę
stwierdzić, że Mikki Daughtry i Rachel Lippincott, gdy już udało mi się
rozkręcić akcję, utrzymywały jej tempo do samego końca. Nie znaczy to
bynajmniej, że po zwrocie akcji Tu i teraz stała się doskonała, jednak w
końcu czytałam z zainteresowaniem. Mimo to nie umknął mojej uwadze fakt, że zdarzenia
opisywane przez autorki trzymają się przez cały czas na cienkiej granicy
prawdopodobieństwa. Bardzo niewiele brakowało, aby magiczne zbiegi okoliczności
przerodziły się w coś nieprawdopodobnego, a i to ostatecznie miało miejsce.
Książka, która wcześniej jako tako trzymała się w ryzach, pod koniec zaczyna
się mocno rozłazić i następuje ciąg zdarzeń, w które uwierzyć już nie mogłam.
Jestem romantyczką i podczas oglądania Bridget Jones wyobrażam sobie,
jak wychodzę za mąż za Colina Firtha, jednak moja wiara w siłę miłości ma swoje
granice.
Nie
spodziewałam się wiele, sięgając po Teraz i na zawsze. Liczyłam na to,
że książka zagwarantuje mi podobne emocje, jak te, które odczuwałam podczas
oglądania Trzech kroków od siebie – czyli subtelne wzruszenie i relaks,
którego zwykle doświadcza się przy czymś lekkim i niezobowiązującym. Zamiast odprężenia
czułam jednak znużenie, a wzruszenie zastąpiła podejrzliwość co do
prawdopodobieństwa zdarzeń połączona z niedowierzaniem. Nie uważam, że Teraz
i na zawsze jest złą książką – ani trochę tak nie jest. Gdyby tylko delikatnie
zahamować szalejącą wyobraźnię autorek i dodać pierwszej części powieści dynamiki,
byłoby znacznie lepiej.
Teraz
i na zawsze będzie jedną z
tych lektur, które po przeczytaniu odłożę na półkę, i o których wkrótce
zapomnę. Było w niej kilka elementów, które wzbudzały we mnie pozytywne emocje
(nagły zwrot akcji), było kilka tych, które mi się nie spodobały (bohaterowie, małe
prawdopodobieństwo zdarzeń), jednak przez większość czasu towarzyszyło mi neutralne
poczucie obojętności. Nie będę ani przekonywać, ani odradzać tej lektury –
jeśli lubicie tego typu historie, śmiało możecie spróbować, jeśli jednak spodziewacie
się czegoś na miarę Gwiazd naszych wina (jak sugeruje opis książki), to czeka
Was duże rozczarowanie.
★★★★★☆☆☆☆☆
Znacie poprzednią książkę Mikki Daughtry i Rachel Lippincott?
A może widzieliście film na jej podstawie?
D.
6 komentarze
Nie oglądałam, ani nie czytałam ,,Trzy kroki od siebie", więc może odbiorę ją lepiej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Być może! Tego Ci życzę :)
UsuńOkładka jest piękna, szkoda więc, że wnętrze nie aż tak :(
OdpowiedzUsuńTo prawda, okładka jest zachwycająca :)
UsuńMnie Trzy kroki od siebie się podobały, ale w żaden sposób nie zachwyciły. Teraz, po ponad roku ledwie pamiętam, że je czytałam. Więc po tę książkę raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZgaduję, że u mnie z ,,Teraz i na zawsze" będzie dokładnie tak samo - za całkiem niedługi czas zupełnie zapomnę tę książkę ;)
Usuń