Podsumowanie stycznia 2021

19:38

Hej, kochani!

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze posty na moim blogu pojawiały się regularnie, pisałam comiesięczne podsumowania. Regularność tę straciłam w momencie, gdy liczba książek przeze mnie czytanych zmniejszyła się – zwyczajnie nie miałam wtedy czego podsumowywać. Z zupełną szczerością mogę jednak przyznać, że czasem pisanie tych podsumowań sprawiało mi więcej radości niż pisanie recenzji – musicie wiedzieć, że jestem osobą, która uwielbia tworzyć wszelkiego rodzaju listy, wypunktowywać to, co jest do zrobienia lub co zostało zrobione, i taki dodatkowy post porządkujący zdarzenia z ostatnich 30 dni zawsze dawał mi sporo radości. Ostatnio pomyślałam więc sobie… dlaczego by do tego nie wrócić?

Formuła będzie tym razem nieco zmieniona – w poście znajdą się poza książkami różne elementy mojego życia pozablogowego. Filmy, podcasty, nowe zajawki – w skrócie: wszystko to, co wpadnie mi w oko na tyle, żeby warto było Wam o tym opowiedzieć. Moim małym postanowieniem na rok 2021 będzie napisanie 12 takich podsumowań, po jednym na każdy miesiąc. Mam nadzieję, że pomysł ten przypadnie Wam do gustu. Zaczynamy!


Od dłuższego czasu nie miałam tak dobrego miesiąca jak styczeń – miesiąca tak spokojnego, pozytywnego i szczęśliwego. Pod koniec ubiegłego roku nie robiłam żadnych górnolotnych postanowień, a jedynym, co chciałam osiągnąć, była większa równowaga i lepsze podejście do każdego dnia. Nie chcę brzmieć jak Beata Pawlikowska w jednej z jej książek o poszukiwaniu szczęścia, ale faktem jest, że po tak nerwowym roku, jakim był rok 2020, zmiana podejścia na bardziej pozytywne i większa dbałość o własne emocje okazały się u mnie działać! Czuję się naprawdę dobrze i jestem zadowolona z pierwszego miesiąca tego roku.




Nie było tego wiele, właściwie to przeczytałam w styczniu jedynie dwie książki, ale jeśli uda mi się utrzymać takie tempo przez cały rok, będę naprawdę dumna. Te dwie powieści były zupełnie różne i zupełnie różnie też je oceniłam. Projekt Prawda to książka, której premiera odbędzie się w marcu, i którą planuję polecać Wam tak mocno, jak tylko potrafię. Zaskakująca jest jej forma, a konkretnie opowiadanie historii za pomocą wiadomości, listów i wierszy. Jej subtelność i delikatność, a jednocześnie umiejętność wzbudzania głębokich emocji u czytelnika, zrobiła na mnie duże wrażenie. Recenzję tej książki na pewno opublikuję przed premierą Projektu Prawda, więc możecie na nią czekać. Drugą powieścią, jaką przeczytałam, było The Darkest Moon Anny Todd. Napisałam o niej osobny post (link), więc nie będę się drugi raz powtarzać tego samego, jednak niezaprzeczalnie było duże rozczarowanie. W styczniu zaczęłam także Portret Doriana Graya, czyli klasyk, który już od roku stał na mojej półce. Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca uda mi się go skończyć i napisać kilka słów na temat książki Oscara Wilde’a.



Tak jak to bywa od prawie dwóch lat, filmów oglądałam sporo – naliczyłam koło 15. Było tutaj kilka zaskoczeń i kilka filmów, do których miałam ambiwalentny stosunek, jednak nie trafiła mi się żadna produkcja, która zasłużyłaby na szczególną krytykę. Chciałabym wyróżnić oscarową animację – Coco. Pamiętam, jak rozczarowana byłam, gdy film ten został nagrodzony Oscarem w 2018 roku, bo mocno kibicowałam wtedy Twojemu Vincentowi. Muszę jednak zwrócić honor Coco – to naprawdę niesamowita animacja i nie będę nawet zaprzeczać, że podczas oglądania nie zakręciła mi się łza w oku. To jedna z tych bajek, które z chęcią i bez obaw puszczę kiedyś swojemu dziecku. Chcę wspomnieć też o filmie, który jest dla mnie zupełnie nietypowy – Dziennik Bridget Jones. Prawdopodobnie zna go większość ludzi, jednak ja dopiero teraz zdecydowałam się go obejrzeć… i już nie dziwię się, dlaczego tyle osób za nim przepada. Nawet późna pora (oglądałam go koło 1 w nocy) nie przeszkodziła mi w głośnym śmianiu się i przysięgam, że Colin Firth chyba stanie się jednym z aktorów, do których będę sekretnie wzdychać.


Jeśli jesteście tu ze mną od dłuższego czasu, może pamiętacie, że wspominałam, że bardzo lubię słuchać historii kryminalnych. Może wydawać się to nieco makabryczne, ale jest to stały element prawie każdego mojego dnia (i jeszcze udaje mi się powstrzymać strach przed tym, że ktoś mnie zaatakuje, gdy wyjdę wieczorem z domu). Podcastów i filmów o tematyce kryminalnej przesłuchałam już sporo, jednak od kilku miesięcy moim faworytem jest Stanowo (link). Jest to kanał na Youtube, na którym pojawiają się odcinki poświęcone sprawom kryminalnym z całego świata, choć głównie ze Stanów Zjednoczonych. Można jednak liczyć na pełną rzetelność i dokładność ze strony twórczyni kanału która mieszka w USA i dodatkowo wzbogaca odcinki o elementy kulturowe i ciekawostki z pierwszej ręki. Sądzę, że Stanowo jest najciekawszym i najbardziej obfitym w szczegóły kanałem/podcastem, jaki istnieje obecnie w sieci. I nie zniechęcajcie się, widząc odcinki trwające ponad półtorej godziny – gwarantuję, że po przesłuchaniu pierwszego odcinka tak się wciągniecie, że nawet te, których długość przekracza 2 godziny, będą dla Was za krótkie.


Wspominałam o tym, że w styczniu udało mi się zadbać o większy spokój w życiu i lepsze samopoczucie. Chciałabym opowiedzieć o dwóch praktykach, które miały na to wpływ. W połowie miesiąca zupełnym przypadkiem trafiłam na Youtube na serię filmów z 30-dniowym wyzwaniem jogi (link). Pojawiały się one od 1 stycznia każdego dnia, jednak pozostają dostępne cały czas, więc w każdej chwili można odpalić któryś z filmików. Obecnie jestem na 21 dniu wyzwania, ale już teraz wiem, że pomogło mi ono przekonać się do jogi, która zawsze wydawała mi się za mało dynamiczna, bym mogła ją lubić. A jednak polubiłam. Polubiłam spokój, jaki mi daje, i to, że w końcu przestały mnie boleć plecy. Bardzo spodobało mi się to, jak ćwiczenia z poszczególnych dni zaczynają się ze sobą przeplatać i jak po pewnym czasie jestem w stanie wykonywać je sprawniej i szybciej. Istotnym elementem jest również praca nad oddechem, na którą nagrywająca filmiki Adrienne zwraca dużą uwagę. Gorąco polecam Wam to wyzwanie jak i cały kanał – może przekonacie się do jogi tak jak ja.


Drugim elementem dnia, który znacznie poprawił moje samopoczucie w porównaniu z poprzednimi miesiącami, była medytacja. Przyznam, że poszukiwałam innych kanałów z medytacją prowadzoną, jednak zawsze wracałam do Gosi Mostowskiej (link). Proste 10 minut relaksu przed zajęciami na uczelni sprawiało, że byłam znacznie spokojniejsza i bardziej pozytywnie nastawiona. Medytacja to kolejny zwyczaj, do którego kiedyś nie mogłam się przekonać, bo wydawało mi się, że za nic w świecie nie będę w stanie wytrzymać w bezruchu kilkunastu minut, dodatkowo jeszcze nie rozmyślając o wszystkich rzeczach, które przychodziły mi do głowy. Znów jednak okazało się, że to kwestia ćwiczeń i przyzwyczajenia.


Odkąd rozpoczęłam studia, czyli od października, nie napisałam żadnego podsumowania na blogu, więc też nie miałam okazji wspomnieć o tym, że zostałam studentką. Mój kierunek to filologia angielska ze specjalnością: literatura i kultura angielskiego obszaru językowego. Teraz, gdy to piszę, mam za sobą właściwie pierwszy semestr nauki, został mi do zaliczenia tylko jeden egzamin. Mimo że sesja owiana jest złą sławą, ja przeszłam przez czas zaliczeń łagodnie i dzięki dobrej organizacji nie przypłaciłam tego załamaniem nerwowym. Choć od października bywało różnie, w ostatnich tygodniach miałam naprawdę dobry czas na studiach i cieszę się z tego, gdzie jestem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, może kiedyś zobaczycie gdzieś na półce w księgarni książkę przetłumaczoną przeze mnie.


Na zakończenie chcę wspomnieć, że postanowiłam pozbyć się ze swojej biblioteczki książek, które albo mi się nie podobały, albo nie czytałam ich tak długo, że już straciłam nadzieję na to, że kiedykolwiek to zrobię. Do wystawiania ogłoszeń użyłam portalu Vinted, dlatego chciałam zaprosić Was do odwiedzenia mojej tablicy (link), jeśli jesteście zainteresowani zakupem książek w bardzo niskich cenach.


To już wszystko, co miałam Wam do przekazania na temat stycznia. Mam nadzieję, że taka forma postu przypadła Wam do gustu, jeśli jednak macie pomysł na jej udoskonalenie, bardzo chętnie wysłucham konstruktywnej krytyki.

A jak Wam minął styczeń? Czy udało Wam się przeczytać lub obejrzeć coś zachwycającego? A może znaleźliście jakieś nowe hobby?

D.


You Might Also Like

10 komentarze

  1. Obejrzałaś dużo fajnych filmów, chociażby Wszystko za życie czy Lalaland, którego muzykę kocham. Rozwojowy styczeń. Chociaż sama nie wykonuję jogi, to podoba mi się ta forma spędzenia czasu. Gratuluję spokojnego przejścia sesji. :) I super, że podałaś kanał "Stanowo", nie znałam go wcześniej, a lubię słuchać o takich historiach z dreszczykiem.
    Pozdrawiam cię serdecznie i zaczytanego lutego.
    Book Prisoner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. La La Land faktycznie ma świetną muzykę! Dla mnie jednak największym zaskoczeniem było to, że mimo dominacji muzyki jazzowej w filmie, najbardziej urzekł mnie ten disco-popowy utwór The Messengers z Johnem Legend :D

      Usuń
    2. O tak, mnie też! Ma w sobie takie pozytywne flow, do którego chce się bujać. :D Mam też tak z "Another Day Of Sun" - włączałam ją w pracy, żeby jakoś dzień lepiej zleciał. Cały album lalalandowy jest z resztą świetny do polepszenia sobie dnia. :D

      Usuń
    3. To prawda! Zawsze jak puszczam sobie "Start A Fire", to rozpoczynam moją jednoosobową imprezę ;)

      Usuń
  2. Bardzo fajna forma podsumowania :D Coco i Lalaland od dłuższego czasu chcę obejrzeć. A ten kanał na youtubie na pewno sprawdzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się - Stanowo jest zdecydowanie godne polecenia :)

      Usuń
  3. Uwielbiam Bridget Jones - wszystkie części! A Coco mam dopiero w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga i trzecia część Bridget jeszcze przede mną, ale Coco bardzo gorąco polecam :)

      Usuń