DOŻYWOCIE, CZYLI ANIOŁKI W BAMBOSZKACH I OŚMIORNICE - RECENZJA #74

13:23



Tytuł: Dożywocie
Autor: Marta Kisiel
Data premiery: 30 września 2015
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 376

PIERWSZE ZDANIE:



OPIS:
Konrad Romańczuk otrzymuje w spadku Lichotkę – wiekowy dom z gotycką wieżyczką rodem z filmów grozy. Chcąc odciąć się od dotychczasowego życia, wyjeżdża z miasta i wprowadza się do umieszczonej na końcu świata, poza wszelką cywilizacją Lichotki. Bynajmniej nie podejrzewa, że stał się dziedzicem nie tylko upiornego budynku, ale także wszystkich jego mieszkańców: nieustannie kichającego anioła z uczuleniem na własne pierze, bulgoczącej ośmiornicy o wyjątkowym zamiłowaniu do robienia faworków oraz seryjnego samobójcy, poety, mistrza tworzenia poematów i całorocznej depresji. Na dodatek Lichotka skrywa też ukryte w łazience utopce oraz charakterną kotkę Zmorę.

Czy nowy spadkobierca całego tego zamieszania będzie potrafił zapanować nad niecodziennymi dożywotnikami? Czy to dożywotnicy zapanują nad Konradem?



OPINIA:
Nasłuchałam się o tej książce tak wielu pozytywnych opinii, szczególnie na polskim Booktubie, że od dawna miałam wielką ochotę, żeby sprawdzić, o co tak właściwie chodzi. Wciąż nieczęsto czytam polskie powieści, ale ogrom zachwytów nad nietuzinkowymi bohaterami i wyjątkowym humorem Dożywocia ostatecznie przekonał mnie do sięgnięcia po tę powieść. Jak skończyła się ta przygoda?

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy po przeczytaniu opisu są postacie występujące w książce, których po prostu NIE DA SIĘ ignorować. No proszę Was – czy na sam widok Licha, niewielkiego aniołka chodzącego w bamboszkach, uczulonego na własne pióra i nieustannie towarzyszącego mu kichania nie chce Wam się uśmiechać? Tak urocza i oryginalna postać jest bardzo rzadko spotykana, a tutaj jest tylko jednym z wielu bohaterów, na których trzeba zwrócić uwagę. Jest też przecież Krakers, ośmiornica o ośmiu mackach, znakomity szef kuchni porozumiewający się ze światem za pomocą niezidentyfikowanych bulgotów. U mnie w domu bardzo przydałby się taki Krakers. ;)



Oczywiście jest też Szczęsny: panicz, który pomimo swojego podwójnego już samobójstwa wciąż w pewien sposób przebywa na tym świecie i swoimi niekończącymi się wierszami urozmaica życie mieszkańców Lichotki. Z nimi wszystkimi musi zmagać się Konrad Romańczuk – pisarz, który przez swój wygląd średniowiecznego krwiożerczego wampira doskonale wpasował się w wystrój Lichotki.

Wyobraźcie sobie, że to Wam na głowę zwala się taka niepowtarzalna ekipa - trzeba przygotować się na moc wrażeń!

 Styl autorki jest niezwykły. Bardzo barwny i zabawny, pomysłowy i kreatywny, z dużym dystansem. Do tej powieści trzeba podchodzić z przymrużeniem oka, bo wiele jej elementów jest wręcz przerysowanych. Marta Kisiel świetnie posługuje się słowami pełnymi dużej dawki komizmu i humoru. W efekcie po prostu NIE DA SIĘ nie śmiać i nie chichotać pod nosem, czytając tę książkę. Przyrzekam – w wielu momentach zaczynałam się szczerzyć i śmiać, niezależnie od tego, czy przebywałam akurat w grupie ludzi, czy byłam sama.



Na razie jest pięknie i ładnie, ale skądś się wzięła moja raczej przeciętna ocena tej książki. Otóż pomimo tych wszystkich aspektów, o których wspomniałam: bohaterów, obok których nie można przejść obojętnie, pióra autorki, które zasługuje na duże brawa, oraz wielkiemu humorowi, który potrafił poprawić mi humor w każdy gorszy dzień, koniec końców nie mogłam wciągnąć się w tą historię stuprocentowo. Książkę czytałam ponad tydzień czasu, co w zasadzie nigdy mi się nie zdarza, a w trakcie sięgałam po inne powieści, bo nie dałabym rady bez przerwy trwać tylko przy Dożywociu. Jego treść po pewnym czasie stawała się dla mnie zwyczajnie męcząca, czytało mi się ją niezwykle topornie. Bywało tak, że po prostu zmuszałam się do tej lektury, chociaż tak bardzo chciałam, aby mi się spodobała.

Niektóre fragmenty niestety były dosyć nudne. Być może jest to też spowodowane tym, że ostatnio bez przerwy jestem zmęczona i brakuje mi snu, ale potrafiłam przy Dożywociu zwyczajnie zasnąć, chociaż do wieczora i nocy było jeszcze daleko...



PODSUMOWANIE:
Czy polecam tę powieść? Raczej tak. Na pewno jest polską książką, która zasługuje na dużą uwagę, a do twórczości Marty Kisiel z chęcią jeszcze kiedyś powrócę. Jednak w Dożywociu brakowało mi czasem wartkiej akcji, która porwałaby mnie na całego. Nawet doskonali bohaterowie, którzy głęboko zapisali się w moim sercu, nie byli w stanie całkowicie zrekompensować ziejących nudą fragmentów książki.




Za książkę gorąco dziękuję wydawnictwu Uroboros :)


_________________________
Zapraszam także na:






FACEBOOK: Books of Souls
INSTAGRAM: books.of.souls


You Might Also Like

1 komentarze

  1. Szczęsny wydaje się być odzwierciedleniem Wertera :D
    Widzisz, do tej pory trafiałam na wyłącznie entuzjastyczne recenzje tej książki i jesteś chyba pierwszą osobą, która twierdzi, że bywała nudna ;) Chętnie sama się przekonam jak to z nią jest, chociaż znając mój obecny rozkład dnia zdarzy się to nie wcześniej niż za pół roku :D ;)

    Pozdrawiam cieplutko,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

MÓJ INSTAGRAM

MÓJ FACEBOOK

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *