113. BAD BOY'S GIRL, CZYLI OD MIŁOŚCI DO NIENAWIŚCI
07:56Autor: Blair Holden
Data premiery: 15 lutego 2018
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 512
PIERWSZE ZDANIE:
OPIS:
Taktyka Tessy na przetrwanie ostatniego roku w liceum przedstawia się następująco: nie wychylać się i przetrwać. Kiedy jej była najlepsza przyjaciółka, a aktualnie jedna z osób, które z godną podziwu wytrwałością starają się uprzykrzyć jej życie, zaczyna umawiać się z Jasonem – wielką miłością Tessie, dziewczyna wie, że nawet najmniejsze ostatnie szczątki przyjaźni pomiędzy dziewczynami są już przeszłością. Jednak nie jest to jej jedyny problem: wkrótce do miasta powraca Cole Stone - prześladowca Tessy sprzed kilku lat, którego przybycie wywróci jej życie do góry nogami. Jednak zupełnie nie w taki sposób, w jaki Tessa się spodziewa…
OPINIA:
Moją relację z Bad Boy’s Girl można by opisać krótko – od miłości do nienawiści, z nieba do piekła, od zachwytu do… bolesnego rozczarowania. Gdybym miała przedstawić swoje zadowolenie z lektury na wykresie, linia trzymałaby się na wysokim poziomie gdzieś do połowy, a potem w zastraszającym tempie zmierzałaby ku dołowi, aby zakończyć swój lot niezapomnianym upadkiem. Ale zacznijmy od początku…
Muszę podkreślić, że kilka lat temu miałam fioła na punkcie fanfiction i różnego rodzaju opowiadań pisanych przez anonimowych ludzi w bardziej lub mniej podejrzanych zakątkach Internetu. Można więc powiedzieć, że orientuję się, jaką specyfiką charakteryzują się historie umieszczane na portalach typu Wattpad, skąd pochodzi właśnie książka Blair Holden, o której dziś piszę. Mówiąc oględnie, większość z nich nie jest zbyt ambitna i dziś nie byłabym już w stanie czerpać z czytania ich takiej przyjemności jak wtedy, gdy byłam młodsza. Jednak początkowo Bad Boy’s Girl nie pasowała mi do tego schematu – nie była jednym z tych prostych, błahych, momentami żenujących opowiadań, jakie spodziewałam się ujrzeć. Co więcej, była szalenie wciągająca! Ani się nie obejrzałam, a jedna setka stron za drugą była już za mną, a ja czytałam z zapartym tchem i chciałam więcej i więcej…
Niestety nie trwało to długo. Mniej więcej w połowie książki, kilka elementów na raz zaczęło mi działać na nerwy – po pierwsze, Tessa miała momenty, w których zaczynała obwiniać się o całe zło wszechświata, jęczeć i użalać się nad sobą, generalnie będąc godną politowania bohaterką. Co więcej, zachowanie innych postaci (na przykład wspomnianego już Jasona, obiektu uwielbienia Tessy) było dla mnie totalnie irracjonalne – chłopak przed długi czas odgrywał rolę pachołka swojej dziewczyny Nicole, nie odważając się kiwnąć palcem na jej okrutne zachowanie w stosunku do Tessy, która, jakby nie patrzeć, była także jego przyjaciółką, w pewnym momencie, z powodu, który pozostanie chyba największą tajemnicą ludzkości, zapałał do Tessy nagłym uczuciem, posyłając w niepamięć wszystkie przypadki swojego żałosnego tchórzostwa i unikania konfrontacji z Nicole. Ponadto, byłam ogromnie zawiedziona tym, w jakim kierunku podążyła kreacja postaci Tessy. Początkowo bohaterka ta jest nam przedstawiona jako zmagająca się z otyłością, nieśmiała nastolatka, która mistrzowsko opanowała sztukę wtapiania się w tło i niewyróżniania się. Początkowo byłam naprawdę zadowolona, ponieważ myślałam, że udało mi się odnaleźć nieoczywistą i nieidealną bohaterkę, których przecież jest tak mało. Okazało się, że moja radość była przedwczesna, ponieważ Tessa nagle okazała się być obiektem westchnień nie jednej, ale kilku osób! Jej postać zaczęła być opisywana w samych superlatywach, jako piękna, atrakcyjna i tym podobne, co autentycznie gryzło mi się z opisami, które dostajemy na początku książki…
Do tej całej litanii zarzutów mam jeszcze niestety coś do dodania: pewne tematy, jakie porusza autorka, zostały potraktowane z ogromnym brakiem dbałości. Miałam wrażenie, że kiedy tylko wprowadzała ona jakiś bardziej ambitny wątek, który prawdopodobnie wpłynąłby pozytywnie na książkę, gdyby tylko został dobrze wykonany, unikała jego rozwinięcia i szybko zamykała go w najprostszy możliwy sposób. Przykładowo, brat głównej bohaterki od dwóch lat zmagał się z poważną depresją, wskutek czego praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju, stale natomiast towarzyszyła mu butelka z alkoholem. Okazuje się, że kiedy Tessa nagle postanawia porozmawiać ze swoim bratem (jakoś ciężko mi uwierzyć, że przez okres dwóch lat, żadne z rodziców nie próbowało zrobić czegokolwiek z chorobą syna), od razu udaje jej się cudownie magicznym sposobem wpłynąć na jego nastawienie do życia i już kolejnego dnia widać znaczącą poprawę w jego samopoczuciu. Poważnie, z Tessy musi być niewiarygodnie dobry terapeuta, skoro w mgnieniu oka potrafi zaradzić trwającemu od dłuższego czasu problemowi… Jak widzicie, autorka sama nie potrafiła zgrabnie i mądrze wybrnąć z wątków wymagających nieco większej rozwagi i przemyślenia.
Skutkiem unikania przez autorkę poważniejszych tematów w książce było to, że praktycznie przez cały czas jesteśmy świadkami rozwijającej się relacji Tessa-Cole. I może początkowo faktycznie było to ciekawe i fascynujące, jednak szybko stało się nużące i trudne do zniesienia. To tak, jakbyście mieli przez długi czas siedzieć w jednym pokoju ze stale całującą się parą – na początku może jest to nawet słodkie i urocze, ale z biegiem czasu macie już ochotę albo odlepić tych dwoje od siebie, albo zwyczajnie wyjść. Takie kurczowe trzymanie się tylko tego jednego wątku miłosnego bardzo ograniczyło potencjał tej historii. Jestem pewna, że dałoby się wyciągnąć z niej dużo, dużo więcej.
W zasadzie jedynym bohaterem, do którego w trakcie lektury pałałam jaką taką sympatią, był Cole – chłopak, który w przeszłości popełnił pewne błędy i do wielu rzeczy zabrał się nie tak, jak należy, ale ostatecznie naprawdę starał się zmienić i naprawić własne błędy. Miał też w sobie coś zadziornego, co nadawało charakter całej powieści. Okazuje się jednak, że nawet ten jeden jedyny pozytywny element powieści na końcu został zmarnowany. Otóż na ostatnich kilkudziesięciu stronach następuje zmiana perspektywy i śledzimy wydarzenia właśnie oczami Cole’a, który wspomina swoją przeszłość, powrót do miasta i stopniowe zdobywanie zaufania Tessy. Naprawdę żałuję, że tak się stało, ale Cole pod sam koniec książki wydał mi się prawdziwym prostakiem i w ogóle ubyło mu całego tego uroku, który zauważałam wcześniej. Wciąż zadawałam sobie pytanie, gdzie podział się ten zabawny, troskliwy i uparty bohater, ale widocznie bardzo pomyliłam się z wcześniejszą oceną.
PODSUMOWANIE:
Bad Boy’s Girl to książka, która pomimo ogromnego potencjału i obiecującego początku okazała się bolesnym rozczarowaniem. Chciałabym mieć w pamięci tylko pierwsze 200 stron, które mnie zachwyciło i nastroiło pozytywnie na dalszą lekturę, i zapomnieć o tym, co działo się po nich, ale cóż – obie te części są nierozłącznym elementem powieści Blair Holden. Niestety nie mogę polecić tej książki, choć bardzo bym chciała. Takiej dawki irytacji i sfrustrowania nie otrzymałam od żadnej powieści od bardzo dawna.
0 komentarze