151. NEVERMOOR. PRZYPADKI MORRIGAN CROW, CZYLI MÓJ FAWORYT DO TYTUŁU KSIĄŻKI ROKU

08:00

Tytuł oryginalny: Nevermoor. The Trials Of Morrigan Crow
Autor: Jessica Townsend
Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Data wydania: 17 października 2018
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 432
PIERWSZE ZDANIE:

OPIS:

Morrigan Crow od początku była przeklęta. Urodziła się w przeklęty dzień, a jedyne, co naprawdę jej wychodziło, to przynoszenie innym pecha. Jedynym pocieszeniem dla ludzi, którzy z obawy o własne zdrowie unikali przebywania w jej towarzystwie, był fakt, że jej życie – tak jak życie wszystkich przeklętych dzieci – miało zakończyć się w jedenaste urodziny.
Jednak od tego tragicznego losu uratowało ją przybycie tajemniczego rudowłosego dżentelmena, Jupitera Northa, który złożył jej niecodzienną propozycję. Podróż do magicznej krainy Nevermoor, w jaką zabiera Morrigan Jupiter, nigdy nie pojawiła się nawet w najśmielszych snach dziewczynki. Morrigan dostanie tam szansę, aby stać się członkinią elitarnego stowarzyszenia, ale najpierw czekają ją cztery próby, podczas których będzie musiała się wykazać. Czy potrafi coś więcej poza przynoszeniem pecha?
OPINIA:
Spośród grona najlepszych książek, jakie czytaliście, tylko te najbardziej wyjątkowe łączy jeden element – zaskoczenia. Książki, o których wszyscy dobrze mówią, a które potem faktycznie okazują się znakomite, są cudowne, nie można temu zaprzeczyć. Jednak kiedy powieść, po którą sięgacie bez żadnych oczekiwań, właściwie nawet nie mieliście w planach jej czytania, nieoczekiwanie okazuje się arcydziełem, to jest moment godny zapamiętania. I właśnie taka sytuacje przytrafiła mi się w przypadku Nevermoor. Przypadków Morrigan Crow – książki, z której początkowo zrezygnowałam po przeczytaniu opisu na rzecz Podniebnego Kerstin Gier, ponieważ ograniczony czas nie pozwalał mi na czytanie wszystkich dostępnych pozycji. Jednak wydawnictwo z nieznanego mi powodu tak czy inaczej przesłało mi Nevermoor i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Nie chciałabym nikogo zrazić do tej książki stwierdzeniem, że Nevermoor jest połączeniem serii o Harrym Potterze oraz Alicji w Krainie Czarów, ponieważ moglibyście pomyśleć, że w takim razie Jessica Townsend wykorzystała wszystko to, co już istniało. Jednak zupełnie mijałoby się to z prawdą. Choć Nevermoor istotnie ma w sobie coś zarówno z powieści J.K. Rowling, jak i Lewisa Carrolla, to jest niezależnym, oryginalnym tworem. Powiedziałabym, że z Alicji w Krainie Czarów zaczerpnięto nieco tego unikalnego, szalonego klimatu, w którym najbardziej absurdalna rzecz wydaje się być na swoim miejscu. Jest to podobny rodzaj magii, od której ciężko oderwać wzrok.
Natomiast jeśli chodzi o Harry’ego Pottera, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, ponieważ najbardziej zagorzały wielbiciel Harry’ego Pottera będzie niemal na każdym kroku dostrzegał podobieństwa do serii J.K. Rowling, których czasem zwyczajnie nie da się zignorować. Zdecydowałam jednak, że nie będzie to dla mnie wadą – w końcu to, że ja sama na okrągło żyję w świecie HP, nie oznacza, że dla kogoś kompletnie niezwiązanego z tą serią jakiekolwiek podobieństwa będą problemem. Poza tym nawet jeśli Jessica Townsend inspirowała się J.K. Rowling, nie było to perfidne zerżnięcie połowy motywów, lecz co najwyżej lekka inspiracja niektórymi elementami, które potem autorka i tak przeobraziła na potrzeby realiów własnej książki. Zresztą – Nevermoor jest tak fantastyczna, że zwyczajnie nie mam ochoty doszukiwać się w niej wad.
Czytając Nevermoor miałam wrażenie, że jestem w domu, poważnie. Doszłam do wniosku, że jest to chyba najlepszy dla mnie typ książek, który momentalnie wbija mnie w fotel i porywa w wir wydarzeń. W tak zwariowanym, oderwanym od rzeczywistości świecie jak Nevermoor, czułam się idealnie. Transport miejski z użyciem parasolek, karzeł wampirzy (albo wampir karłowaty!), dojrzewający żyrandol… to wszystko i wiele wiele więcej sprawiało, że czułam się jak mała dziewczynka w sklepie z ozdobami bożonarodzeniowymi, która nie wie, w którą stronę zwrócić wzrok – tak dużo się tam działo. Nevermoor jest zaskakująco wciągająca i od pierwszych stron zatopiłam się w tym magicznym świecie całkowicie, choć wcale nie miałam takiego zamiaru. Jessica Townsend ma jednak zdolność do wabienia czytelnika i chcąc nie chcąc trzeba tą historię pokochać.
Ogromnym plusem tej powieści są jej bohaterowie. Sama Morrigan Crow jest dosyć zaskakująca, ponieważ mimo że ma zaledwie jedenaście lat, nie jest jedną z tych irytujących, płaczliwych, bez przerwy zabiegających o uwagę dziecięcych bohaterek, które zwykle niesamowicie działają mi na nerwy. Właściwie Morrigan jest wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek, choć nie przesadnie, a do tego jest odważna, pomysłowa i ma dobre serce, co również się liczy. Poza samą główną bohaterką mamy tutaj całą plejadę niesamowitych postaci, z którymi zżyłam się i polubiłam w ciągu tych kilku dni czytania. Weźmy na przykład takiego rudowłosego Jupitera Northa, nietuzinkowego mentora Morrigan, który swoją niefrasobliwością i humorem skradł moje serce. Była również Fenestra, kocica nienaturalnych rozmiarów, która pod maską zdystansowania i lekkiej gburowatości była prawdziwie mięciutkim, troskliwym kociakiem. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ponieważ w Nevermoor roi się od cudownych bohaterów i przysięgam, że tak wspaniałe postaci ciężko znaleźć gdziekolwiek indziej.
Jeśli do tej pory jeszcze nie zdołałam Was przekonać, to wiedzcie, że książka Jessiki Townsend powala również humorem. I to nie takim humorem dla dzieci, czy też prostackim, godnym politowania żartem. Nevermoor jest zabawna w niewymuszony, lecz inteligentny sposób, który niesamowicie przypadł mi go gustu. W ogóle nie jestem w stanie powiedzieć niczego złego o tej książce, więc ta recenzja ma raczej formę tekstu pochwalnego na cześć Nevermoor, ale jest to pochwała w pełni zasłużona.
PODSUMOWANIE:
Kocham ten moment w czytaniu książek, gdy niepozorna powieść okazuje się absolutnie wyjątkowym odkryciem, które zapamiętuje się na długo i poleca każdej osobie, która akurat się nawinie. Nevermoor musicie przeczytać koniecznie, nie chcę słyszeć żadnych wymówek. Jest to pełna magii, humoru, akcji i genialnych bohaterów historia, przez którą płynie się błyskawicznie i z której czerpie się autentyczną przyjemność. Już teraz wiem, że kolejny tom tej serii będzie obowiązkową pozycją, na którą będę czekać w kolejnych miesiącach – po tak znakomitym pierwszym tomie nie mogę sobie tego odpuścić.
★★★★★★★★☆ (rewelacyjna)
Za możliwość przeczytania tak cudownej książki gorąco dziękuję wydawnictwu Media Rodzina :)

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Przeczytałam Twoją recenzję niedługo po publikacji, a dziś mi się śniło, że znalazłam dwadzieścia tomów (tomów!! :D ) tej książki w bibliotece :D
    Nie powiem, narobiłaś mi na nią niezłego smaka ;)

    OdpowiedzUsuń