128. ROYAL. KRÓLESTWO ZE SZKŁA, CZYLI GORZEJ JUŻ BYĆ NIE MOŻE

11:14


Tytuł oryginalny:
Das Leben aus Glas
Autor: Valentina Fast
Przekład: Andrzej Komendziński
Data premiery: 15 lutego 2018
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 256

PIERWSZE ZDANIE:



OPIS:
Vittera jest jedynym miejscem na Ziemi, w którym, dzięki wybudowaniu szklanej kopuły ochraniającej miasto, ludzkość przetrwała wybuch bomby atomowej. Co dwadzieścia lat organizowany jest Wybór – uwielbiany przez mieszkańców i media konkurs, który kończy się wyłonieniem następczyni tronu. Do pałacu tłumnie przybywają kandydatki, które będą rywalizować o względy księcia, jednak istnieje pewien haczyk, który ma utrudnić dziewczynom zwycięstwo – tożsamość księcia nie jest znana. W Wyborze bierze udział czwórka młodzieńców, z których tylko jeden jest prawowitym dziedzicem tronu pragnącym znaleźć ukochaną, która pokocha nie jego tytuł i bogactwo, lecz jego samego.

Tatiana wbrew własnej woli bierze udział w eliminacjach i trafia do królewskiego pałacu, wciąż myśląc o tym, w jaki sposób szybko powrócić do domu, aby podjąć się wymarzonej pracy. Choć jej niechęć do konkursu jest początkowo bardzo wyraźna, gdy tylko poznaje czwórkę potencjalnych książąt, mimowolnie rozpala się w niej chęć wykazania się w walce o tron.

OPINIA:
Opis brzmi znajomo, prawda? Jeśli myślicie, że jest to słaba podróbka Rywalek z wyjątkowo odrzucającą okładką, to macie rację. (Mnie pani na froncie książki przypomina jedną z twarzy pojawiających się na krzyżówkach lub farbach do włosów…) Starałam się podchodzić do tej lektury z dystansem i odsunąć na bok wszystkie negatywne opinie o niej, jakie słyszałam wcześniej. Chciałam, aby miała ona u mnie „czyste konto”, jednak już na samym początku przekonałam się, że jest to twór tak niedorobiony, że ciężko patrzeć na niego w jakikolwiek inny sposób. I tak oto udało mi się wyłonić kandydata w kategorii „Najgorsza książka 2018 roku”, który zmierza po zwycięstwo mając ogromną przewagę nad konkurentami.



Zacznijmy od samej Vittery i idei wyboru przyszłej księżnej. Królestwo jest kreowane na krainę przesadnej, kompletnie nierealistycznej utopii, która mimowolnie przywodzi mi na myśl marksistowską koncepcję ustroju państwa (wybaczcie, umysł człowieka na humanie tak ma). Nazwa stolicy tego wspaniałego królestwa wciąż sprawia, że chce mi się śmiać, bowiem została jej nadana jakże twórcza nazwa – Stolica. Być może w innych okolicznościach, w innej książce, która całościowo wypadałaby choć trochę lepiej niż Królestwo ze szkła, pomysł na stworzenie takiego kraju nie wywoływałby u mnie tak negatywnych emocji. Jednak zarówno idealistyczna forma państwa, jak i idea rozpoznawania księcia pośród czwórki kandydatów wydawała mi się po prostu śmieszna. Skoro cała sprawa polega na tym, aby dziewczyna pokochała księcia z to, JAKI jest, a nie za to, KIM jest, to w jakim celu kandydatki biorą udział w idiotycznych paradach na wybiegu i zajęciach sportowych? Według Królestwa ze szkła bycie księżną sprowadza się do ładnego wyglądania, a jakakolwiek inteligencja czy elokwencja jest całkowicie zbędna.

Patrząc na tekst, który wyszedł spod pióra Valentiny Fast, mam wrażenie, że niektórzy zwyczajnie nie powinni pisać książek (albo powinni przed oddaniem książki do wydawcy poprosić setkę losowych osób o szczerą opinię, aby bez ogródek powiedzieli, czy warto wydawać taki chłam). Przepraszam, jeśli są to zbyt mocne słowa, ale w głowie mi się nie mieści, że tak napisana książka (podobno) „w Niemczech z dnia na dzień uczyniła Valentinę Fast królową ebooków”. Autorka ma wyraźny problem z używaniem synonimów: w powieści pojawiają się określenia, które przez całe 250 stron istnieją w jednej niezmienionej formie, na przykład „czwórka młodzieńców” zawsze jest tylko „czwórką młodzieńców”, opiekunki dziewczyn przybyłych do pałacu są ich „powierniczkami”, a w jednym rozdziale sformułowanie, że do sali wchodziła „kolejna kandydatka” pojawia co najmniej pięć razy. W dodatku stylistyka języka powieści jest bardzo niejednolita i brakuje jej konsekwencji. Jeśli autorka zdecydowała już, że kreuje Vitterę na kraj z wyróżniającą się hierarchią społeczną, książętami, młodymi dziewczynami biegającymi w sukniach z gorsetami, które wymieniają ze sobą podniosłe słowa uprzejmości, zwracając się do siebie per „panienko” lub per „młodzieńcze”, to jednoczesne używanie przez nich całkowitych kolokwializmów wydaje mi się nie na miejscu. Jeszcze jednym denerwującym zwyczajem autorki było częste używanie określeń przymiotnikowych typu „spoglądałam skamieniała” czy „rozejrzałam się zaskoczona”, które nierzadko nie mają wiele sensu, na przykład:

„Zafascynowana przyglądałam się, jak umieszcza zaparzacze wypełnione aromatycznymi ziołami w dwóch dużych filiżankach i zalewa je wrzątkiem”

(Chciałabym wiedzieć, co tak fascynującego jest w siostrze Tanii, która zaparza herbatę…) W tekście generalnie pojawiają się słowa wrzucone do niego bez żadnego większego celu i niepasujące do reszty zdania. Nie wiedziałam na przykład, że można coś „boleśnie napinać”,westchnąć dwornie” lub dawać komuś „podpórkę” (a nie „wskazówkę!).



Największą wadą książki (choć ciężko wyłonić jedną z tak licznego grona) są jej bohaterowie, a szczególnie główna bohaterka Tania, która cierpi najwyraźniej na rozdwojenie jaźni albo ma zwyczajnie problemy z głową. Z każdą kolejną stroną głupota tej dziewczyny stawała się coraz bardziej porażająca, a ja coraz poważniej zastanawiałam się nad rzeczywistą lokalizacją jej mózgu, którego na pewno nie było tam, gdzie znajdować się powinien. Tatiana jest osobą, która w jednej sekundzie potrafi zmienić swój stosunek do Wyboru, raz zarzekając się, że za nic w świecie nie chciałaby zostać księżną, a chwilę później śmiejąc się i krzycząc z radości na myśl o eliminacjach. Zresztą płytkość i brak rozumu tej bohaterki doskonale obrazują jej słowa:

 „Gdybym nie czuła się tak paskudnie, pewnie spoglądałabym na swoje odbicie w lustrze i podziwiała, jaka jestem ładna”

 Nie jest ona jednak jedyną postacią w tej książce, w której głowie jest tak pusto, że z pewnością rozlega się tam echo. Choć takich delikwentów, którzy śmieją się z rzeczy niemających w sobie nawet ułamka komizmu, zauważających tajemnicze dwuznaczności w całkowicie jasnych sytuacjach i generalnie zachowujących się niepoważnie, są tu pęczki, przytoczę przykład jednego z „czwórki młodzieńców”, Phillipa, który z kolei swoje bezmózgowie zaprezentował następującą wypowiedzią:

„Zazwyczaj nie potrzebuję drewnianych belek, żeby kobiety padały przede mną na ziemię”

(i – uprzedzając pytania – sama nie mam zielonego pojęcia, o jakich belkach mowa).

Historia sama w sobie jest do bólu przewidywalna i podąża w najbardziej oczywistym kierunku, jaki można sobie wyobrazić. Zgaduję, że odkrywanie tożsamości księcia miało stanowić tutaj element, który przyciągałby uwagę czytelnika, jednak, szczerze mówiąc, sprawa ta w ogóle mnie nie obchodzi. Zwyczajnie wisi mi, czy księciem jest narwany Phillip, napalony Charles, czy jeszcze jakiś inny facet, któremu poskąpiło inteligencji. Fabuła książki jest tak męcząca i nużąca, że do sięgnięcia po kolejny tom trzeba by zmuszać mnie siłą. Skupia się ona bowiem głównie na roztrząsaniu jednego nieistniejącego problemu: Tatiany przeżywającej rozterki z powodu Phillipa, którzy rzekomo nazwał ją „zimną i wyrachowaną” (choć nigdy takich słów nie wypowiedział). Głupota, brak logiki i jakiejkolwiek oryginalności w tej powieści są osłabiające.



Chciałabym odnieść się jeszcze do porównania Królestwa ze szkła do Rywalek Kiery Cass. Wierzę w to, że po przeczytaniu tej recenzji jesteście pozbawieni wszelkich złudzeń co do sensu czytania powieści Valentiny Fast i gdy będziecie chcieli przeczytać bajkową historię z elementem rywalizacji i walki o tron, bez wahania sięgniecie po Rywalki. Choć nie powiedziałabym, że jest to najlepsza książka świata, przy Royal jest arcydziełem – a na pewno ma o wiele więcej sensu i, czytając ją, nie będziecie musieli martwić się o własny iloraz inteligencji, który mógłby spaść poniżej zera, gdyby tylko brał przykład z bohaterów Królestwa ze szkła.

PODSUMOWANIE:
Książka Valentiny Fast jest komedią, która nigdy nie powinna była zostać wydana. Dziwi mnie tym bardziej to, że odpowiedzialne jest za nią wydawnictwo, do którego zawsze miałam ogromne zaufanie i które szczyci się takimi bestsellerami jak seria o Harrym Potterze lub Igrzyska Śmierci. Spróbujcie wyobrazić sobie najpłytszą, najmniej logiczną, najbardziej irytującą książkę dla młodzieży, jaka kiedykolwiek powstała… Królestwo ze szkła pasuje do tego obrazu doskonale. Mam nadzieję, że ta wizja wystarczająco Was odstraszy i nie będziecie tracić czasu na tak żałosny twór jak powieść Valentiny Fast.

You Might Also Like

16 komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaoszczędziłam Ci straty czasu ;)

      Usuń
  2. W sumie i tak nie zamierzałam tego czytać, ale teraz mam przynajmniej kolejne potwierdzenie, że niczego nie tracę nie czytając tej książki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jej w palnach, ale zapamiętam, żeby w razie gdybym na nią trafiła ominąć szerokim łukiem :D

    Pozdrawiam :)
    http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę książkę na swojej liście. Teraz nie wiem czy po nią sięgnę. Może kiedyś z ciekawości, ale teraz mnie do niej nie ciągnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sięgnęłam po nią raczej z ciekawości... i nie skończyło się to dobrze. Ale nie zabraniam, sama się przekonasz, a może akurat przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  5. Przeczyyslam3 części i jest jedną z najlepszych na tej planecie. Oczywiście każdy ma inne zdanie i nic nie zarzucam, ale ta książka tylko z pozoru wydaje się podobna do "Rywalek". Mam nadzieję zenikże nie będzie mnie teraz hejtować,lecz ta książka według mnie była wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz prawo do własnej opinii :)
      Jak dla mnie Royal, nawet gdybym wczesniej nie czytała Rywalek, wciąż byłaby bardzo, bardzo słabą książką. Ale jesli Tobie przypadła do gustu, nic tylko się cieszyć ;)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez pierwszą część jakoś przebrnęłam, choć było ciężko. To, co wyprawia się w drugiej, to istny horror. Główna bohaterka po czterech dniach bycia w zamku obściskuje się z Phillipem, będąc przekonana, że to miłość, jednak za wszelką cenę chce wrócić do domu. Skoro pierwsza część jest podróbką Rywalek, to część druga jest podróbką złego opowiadania na wattpadzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko. Jakże jestem w tym momencie szczęśliwa, że nie popełniłam tego błędu i nie kontynuowałam czytania tej "serii" ;)

      Usuń
  8. moim zdaniem twoja "recenzja" książki jest zbyt surowa i jednostronna, jest to jedna z lepszych serii jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja (nie ma potrzeby pisania tego słowa w cudzysłowie) jest tekstem całkowicie subiektywnym, składającym się w głównej mierze z opinii autora - w tym przypadku mojej. Nie wiem, co masz na myśli mówiąc, że jest "jednostronna" - cieszę się, że seria Valentiny Fast jest jedną z najlepszych, jakie czytałaś, ale dla mnie taka nie była, co uargumentowałam dosyć solidnie. Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Przeczytałam już niemal wszystkie części i muszę przyznać, że mam zupełnie odmienne zdanie. Historia jest przewidywalna, ale w lekki nie monotonny sposób. Rozterki "płytkiej" bohaterki wydają mi się w pewien sposób adekwatne do wieku. Która zakochana nastolatką mimo że wciąż cierpi,nie może dać sobie spokoju z źródłem tego cierpienia? Jeżeli chodzi o ubogie słownictwo to z części na część widać, że autorka radziła sobie coraz lepiej. Historia jest lekka, ale w wielu momentach przyprawia o mocniejsze bicie serca. Oczywiście nie mam zamiaru hejtować twojej opini, bo każdy może mieć swoją. Chciałam to napisać, ponieważ wydaje mi się,że co człowiek, tam inne zdanie. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń

MÓJ INSTAGRAM

MÓJ FACEBOOK

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *